1 lutego 2010

No i skucha… nie puściliśmy wczoraj posta, jak to się zwykle działo w ciepłe, niedzielne, wieczory. Ci którzy są podłączeni do sieci grubym kablem, 24 godziny na dobę, najprawdopodobniej nie uwierzą, że można mieś problem z dostępem do Internetu.
Ci zaś, którzy zaszywali się kiedyś w bardziej lub mniej odległe krzaki wiedzą, że Internet np. na pokładzie jachtu to naprawdę luksus. Mamy to szczęście (lub czasami nie, ale o tym wkrótce) odbierać go bezprzewodowo na YouYou, na środku kotwicowiska w Spanish Water. 


Choć czasem wolny, to jednak wspaniale go mieć bez konieczności wyjścia na brzeg, które zawsze przybiera rozmiary  ekspedycji... Wtedy trzeba bowiem spakować się „ na dłużej” (zwykle wieczór, późny wieczór, czarną noc a czasami nawet bardzo wczesne rano ;) w skład wyposażenia wchodzi  zawsze obowiązkowa kawa na drogę, komputery i inne akcesoria - lądują na drogę w wodoodpornej walizce, to samo z komórką i aparatem fotograficznym – te mają swoje oddzielne wodoszczelne pudełka ;) dla zmarzluchów (jak można marznąć na Karaibach?!?!?!?) zwykle bluza z długim rękawem i kapturem… butla z sokiem owocowym, bo przecież kawa tylko na drogę, a człowiek nie kaktus, pić musi… Zamykanie jachtu, wyłączanie wszystkich urządzę elektrycznych, zamykanie zaworów w toalecie i przedziale silnikowym, potem pół mili bączkiem przez zatokę, do zaprzyjaźnionego resorciku. Nasza „ Bequia Pride” ze względu na skromne gabaryty, pływa zwykle dość mokro – już najmniejsze falki na wodzie powodują wesołe bryzgi na naszych twarzach (nie zawsze tak wesołych w z tego powodu), jak wieje trochę bardziej, falki wcale nie są malutkie a bryzgi zamieniają się w prawdziwe „dziady” wpadające na pokład i dwóch zmokniętych pasażerów :) Zastanawiamy się nad poprawieniem komfortu naszych podróży bączkiem, sztormiaki i kalosze to może przesada, tak samo jak pływanie tylko w stroju kąpielowym… musi być jakieś wyjście….
A wracając do Internetu, posypał nam się adapter do WiFi, tym samym straciliśmy łączność ze e-światem ;) z pokładu. Ruszyliśmy więc na wspomnianą wyżej ekspedycję do Limestonu, gdzie po zainstalowaniu się na stanowiskach bojowych, ze zgrozą odkryliśmy, że lokalna sieć jest akurat niedostępna. Co więcej, niedostępni byli też zarządzający siecią. Tak oto nasza jedyna deska ratunku w okolicy (w tej części wyspy, a o tej porze to nawet na całej wyspie) zatonęła zostawiając za sobą wielki wir niesmaku i bezradności..
Nowy dzień rzuca więcej słońca na nasze sprawy. Choć wciąż nie na YouYou, mamy wreszcie dostęp do netu (kolejna ekspedycja ;) !
Po drodze na brzeg, zrobiliśmy serię zdjęć, wszystkim jachtom, które mijaliśmy. 








Czy zastanawia Was co wspólnego mają te jednostki? Wszystkie są keczami, tzn. mają dwa maszty, z czego przedni maszt jest wyższy. W naszej zatoce jest tylko jeden wyjątek! To dwumasztowiec, ale w układzie szkuner. Moim zdaniem kecz to najlepszy rodzaj ożaglowania dla podróżującego jachtu, szczególnie długodystansowca. Ciekawi nas jakie są Wasze preferencje? Postanowiliśmy stworzyć sekcje z ankietą, gdzie poruszać będziemy różne zagadnienia z dziedziny żeglarstwa, a Wy będziecie mogli zagłosować na wybraną opcję. Wyniki, po zakończeniu każdej ankiety pozostaną dostępne na stronie www.aroundtheworld.pl.
Na początek proponujemy pytanie: „Jaki rodzaj ożaglowania wybrałbyś dla siebie?”
Ankieta znajduje się po prawej stronie, poniżej „ Ptasiego Radia”. Zapraszamy do zabawy i głosowania!Zapraszamy także do obejrzenia pierwszego video-podkastu na zlecenie – ostatni podkast zostal barwnie wzbogacony karaibskimi widokami...

Video podkasty na zlecenie znajdziecie także na kanale Ecofonu w YouTube.

2 komentarze:

leo828 pisze...

Nie to żebym się wymądrzał :P ale na drugim zdjęciu jest szkuner sztakslowy :)))

ATW Project pisze...

Wspomnialem, ze "w naszej zatoce jest tylko jeden wyjątek! To dwumasztowiec, ale w układzie szkuner", no ale nie dodalem ze sztakslowy ;) Dzieki!

Patronaty...