6 września 2010

Jak się okazuje, obróbka 3 godzin materiału ze spotkania z Anią i Krzyśkiem jest  wyjątkowo czasochłonna i skomplikowana… do tego stopnia, że krótkie przerwy, jakie teraz mamy pomiędzy...
pracą a snem nie wystarczyły, by zaprezentować dziś zapowiedzianą ostatnio rozmowę – mamy nadzieję, że opłaci się jeszcze odrobinę zaczekać. Tymczasem mamy dla Was inną polską niespodziankę, wrócimy do niej później w tym poście.
U nas teraz okres naprawdę intensywnych przygotowań do następnego etapu rejsu. W połowie października zamierzamy opuścić Curacao i...
pożeglować na sąsiednią Arubę, gdzie zaczekamy do końca pory huraganów, czyli do listopada. Następnie planujemy przeskok na Jamajkę (!) gdzie wyciągniemy jacht na brzeg, by pomalować dno nową farbą przeciwporostową. Tutaj taka mała dygresja: farby tego rodzaju dzielą się (w ogromnym uogólnieniu) na dwa rodzaje: te bardziej trujące i te bardziej ekologiczne, nie zawierające m.in. TBT, zabójczego dla raf i innych organizmów wodnych. Te drugie są oczywiście niestety dużo droższe a pierwsze bardziej popularne... My zainwestowaliśmy nie tylko w spokojne sumienia. Farba którą położyliśmy, zapewnia ochronę przez DWA lata, nie jak inne dostępne na rynku, przez ROK. Dzięki temu nie musieliśmy wyciągać jachtu w międzyczasie, z czego oczywiście bardzo ucieszyły się nasze oszczędności :)
Oczywiście nie płyniemy na Jamajkę tylko po to żeby wyciągnąć jacht na brzeg ;) Chcielibyśmy także eksplorować zatoczki południowego wybrzeża przez parę tygodni oraz zapuścić się w głąb tej trzeciej co do wielkości karaibskiej wyspy w poszukiwaniu interesujących ludzi, historii, muzyki oraz zapierającej dech w piersiach natury.
A tymczasem trzeba zejść na ziemię z obłoków i spojrzeć prawdzie w oczy: nasz jacht potrzebuje żebyśmy się nim zaopiekowali bo odkąd opuściliśmy St. Martin, nie za wiele przy nim pracowaliśmy. No cóż, wiele to rzecz bardzo względna ;) Jak mówi stare przysłowie żeglarzy: „jacht nigdy nie jest gotów do drogi”. Zabawne, ale coś w tym jest. Zawsze, jeśli nie na papierze to przynajmniej w głowie, istnieją projekty „na później”. To też jedna z wielu pułapek, na którą złapał się już niejeden armator. Jeśli projekty „na później” nie są pierwszego czy drugiego priorytetu a stopują przed wodowaniem jachtu czy wyruszeniem w drogę aż do czasu gdy „wszystko będzie ukończone”, jacht i armator mogą już nigdy więcej razem nie żeglować… Tak więc, jeśli to ma Cię powstrzymać przed wyruszeniem – nie czekaj aż Twój jacht będzie już miał WSZYSTKO zrobione – ten moment prawdopodobnie nigdy nie nadejdzie! Oczywiście zawsze należy dążyć do ideału. Od początku prac nad YouYou, kiedy to jeszcze stała na brzegu w marinie na Trynidadzie, towarzyszy nam program komputerowy do zarządzania pracami i monitorowania postępów :) Zwyczajny Outlook pomaga ogarnąć całość, składającą się z kilkudziesięciu części. Lista poszczególnych zadań nie jest krótka a - jak to zwykle bywa - po skreśleniu z niej jednego punktu, należy dopisać kolejne dwa ;) Dzielimy więc to wszystko pomiędzy siebie oraz na terminy i lokalizacje. Priorytety zaznaczone czerwonym wykrzyknikiem. Wiemy co mamy zrobić jeszcze na Curacao, co na Jamajce, co potem, jeszcze przed wyruszeniem na Pacyfik. Czy wspominałem coś o kilkudziesięciu częściach? Chcecie zobaczyć czym się zajmujemy na co dzień? Oto mała próbka:
  • Samoster wiatrowy – serwis
  • Żagle - przegląd i naprawa
  • Dźwignia zmiany biegów – naprawić/dorobić
  • Luk przedni – naprawa zamknięcia
  • Wsporniki pod butle gazowe – pomalować i przykręcić
  • Manetki do silnika – izolacja od stalowego kadłuba - wycinanie
  • Pompki wody słodkiej i słonej w kambuzie – serwis
  • Panel słoneczny – rozwiązanie mocowania na żeglugę w trudnych warunkach
  • Ster – modyfikacja mocowania rumpla (znowu!)
  • Bulaj w szafie na lewej burcie – uszczelnić
  • Zaprawki na pokładzie i kadłubie
  • Bimini, osłona od słońca – zaprojektować, wykonać
  • zęzy i przedział silnikowy – zrobić zaprawki
  • Wywietrznik w sypialni – naprawić/dorobić
  • Blokady wszystkich bakist – założyć – przed oceanem
  • Stolik w kokpicie – naprawa mocowania
  • Kambuz – zbudować szafkę nad kuchenką
  • Radio SSB – poprawić instalację, uruchomić
  • AIS – instalacja
  • Wszystkie drewna na zewnątrz jachtu – lakierowanie
  • Kambuz – malowanie, lakierowanie
  • Pokrowce na materace – uszyć nowe
  • Wymiana uszczelki w pokrywie od przedziału silnikowego
  • Pojemniki na półkach w kabinie rufowej – unieruchomić, zabezpieczyć na drogę
  • Mocowanie do tratwy ratunkowej w kabinie rufowej – ułatwienie dostępu z kokpitu…
  • Itd., itd., itd.
Żeby nie zanudzać, wybrałem tylko część ;)

A niektórzy się zastanawiają „co oni tam całymi dniami robią? Wieczne wakacje maja!” Nie żebym teraz narzekał, wręcz przeciwnie, to bardzo ekscytujące kiedy pod koniec każdego dnia (no, prawie) siadamy do naszego programu i aktualizujemy stopień zaawansowania poszczególnych projektów bądź skreślamy z listy następne pozycje. „Niestety” rodzą się też następne pomysły jak coś usprawnić albo dorobić i…  ale nie dajmy się zwariować! Grunt, żeby priorytety były odpowiednie :) a najważniejsze żebyśmy zdrowi byli! :))

A teraz wspomniana na początku niespodzianka – otóż dziś gościliśmy na YouYou kolejnych rodaków spotkanych na Curacao – Piotrka i Krzyśka 


wraz z nimi odwiedził nas Detlev - Niemiec świetnie mówiący po polsku.



Był i rum i morskie opowieści ale nie tylko żeglarskie – te nurkowe także ;) Spędziliśmy bardzo miłe popołudnie, 




chłopaki zupełnie się wyluzowali i „wyskoczyli” sobie popływać,





woda w morzu ma wspaniałą temperaturę i świetnie pomaga się schłodzić, gdy upał doskwiera. Acha wstępnie umówiliśmy się już na ochładzanie podczas wspólnego nurkowania  :)

Brak komentarzy:

Patronaty...