Do tego jeszcze dodajmy nasze „ciche dni” na YouYou (życie…) i to wszystko po prostu nie dawało w żaden sposób właściwego nastawienia do dzielenia się radością z życia z innymi… Rozumiecie co mam na myśli?
Ale na szczęście, jak mówią słowa piosenki „… po nocy przychodzi dzień a po burzy spokój…” przyszedł spokój i do nas. Wreszcie! Właśnie przeprosiłem się z komputerem, na który byłem śmiertelnie obrażony od chyba czterech tygodni, zamierzam więc nadrobić zaległości z mailami i FB, serdecznie za nie przepraszam.
Pati na komputer wcale się nie obraziła, wręcz przeciwnie :)
Poniżej prezentujemy stronę internetową, którą Patrycja zrobiła dla znajomej żeglarki Diany. Strona jest prezentacją jej wspaniałego jachtu na sprzedaż. Zapraszamy do oglądania i życzymy milej lektury. A może wśród Was jest jakiś chętny na to cacko???
Większość czasu poświęcamy ostatnio pomocy naszemu znajomemu w ukończeniu i zwodowaniu jego jachtu, by i on mógł zaznać wreszcie radości żeglowania. Wraz z innymi żeglarzami - Terrym i Olivierem ze Szwajcarii, zmontowaliśmy doborowa brygadę i codziennie „przemy do przodu” z projektem :)
Życie w Spanish Water płynie natomiast dalej. Nowe jachty przypływają i odpływają a stara gwardia dalej zapuszcza korzenie na okolicznych kotwicowiskach ;) Jeszcze dwa miesiące i kolejny sezon na Karaibach skończy się. Wkrótce swoje schronienie na porę huraganów znajdzie na Curacao co najmniej kilkadziesiąt jachtów. Znów zrobi się tłoczno na wodzie a okoliczne knajpki zapełnią się świętującymi codziennie „Happy Hour” przy zachodzie słońca…
Pożegnaliśmy znajomych Hugo i Cecylie,
którzy na pokładzie s/y Serendipity
pożeglowali… na wschód. W czasie pobytu na Curacao ich plany diametralnie się zmieniły i zamiast jak planowali poprzednio, przejść na Ocean Spokojny Kanałem Panamskim, oddalonym o zaledwie 600 mil morskich na zachód, zmienili zdanie i pożeglują dookoła wschodniego wybrzeża Ameryki Południowej i przejdą na „drugą stronę” Cieśninami Magellana… To wspaniały dowód wolności i niezależności, jaką daje podróżowanie i życie na jachcie! Oto ich strona: www.sy-serendipity.com
Nasze kotwicowisko opuścił także Dominique na pokładzie s/y Oasis.
Dominique jest wspaniałym, interesującym człowiekiem, z tysiącami opowieści o wrakach, głębokim nurkowaniu i tzw. freedive czyli nurkowaniu na bezdechu. Dominique jest pasjonatem świata podwodnego i przez lata blisko współpracował z Jacques Cousteau. Zapraszamy na jego stronę poświęconą podwodnym tajemnicom www.dreamwrecks.com.
Cumy rzucił także Janusz, zdążyliśmy go jeszcze wspólnie pożegnać w domu u Ludmiły,
Dziekujemy za zdjecie Gabrysi Pawlak!
po czym s/y Wereda pożeglowała na północ. Możecie podążać za Januszem śledząc jego stronę www.wereda.com.
Dzień po odpłynięciu Janusza, naszymi sąsiadami na kotwicowisku zostali Gosia i Tomek.
Photo courtesy of Jolanta Pawlak
Wspaniali ludzie, pełni radości, optymizmu i dobrych przepisów na życie :) Zatrzymali się na Curacao w drodze na Panamę. Zamierzają opłynąć świat na pokładzie stalowego jachtu s/y Sanny. Zanim nasi sąsiedzi pożeglowali ku Panamie,
spędziliśmy miły wieczór w salonach Sanny, w towarzystwie Jolanty i jej rodziców.
Losy Gosi i Tomka możecie sprawdzać na www.rejsyjachem.pl
Dowiedzieliśmy się od nich, że nieopodal zakotwiczył Wiktor, samotny żeglarz z Czech. Oczywiście postanowiliśmy z Wiktorem poznać się bliżej i odwiedziliśmy go na pokładzie stalowego jachtu s/y Slava.
Niesłychanie interesująca postać, nie zamierza jednak spisywać swoich przygód by dzielić się z innymi, a szkoda, nasłuchaliśmy się ich wielu a niektóre mrożące krew w żyłach, stanowiły dla nas lekcję żeglarstwa – nauka na przypadkach innych.
U nas, jak wspomniałem nawał pracy. Przez pewien czas udawało nam się organizować wraz ze znajomymi z innego jachtu wspólne seanse Yogi – i znów, tak jak przed wyjazdem z Polski, nasze ciała dostały świetny trening. Zamierzamy teraz zaopatrzyć się w materiały szkoleniowe i praktykować więcej i więcej, o ile pozwoli czas… A ten leci nieubłaganie…
…i znów przyszła Wielkanoc.
Tym razem Patrycja przeszła samą siebie i tradycyjna metodą „garnek w garnek”,
upiekła Baby Drożdżowe w odmianach tradycyjnych i karaibskich czyli z kokosem….
Wypieki chleba mogę śmiało powiedzieć zostały doprowadzone do perfekcji, no chyba, że ktoś lubi grubą, zwęgloną skórkę ;) teraz wygląda to tak :)
Była też królowa zup ;) i jajajajajajajajajjaa!!! W wielu postaciach. Uwielbiam Wielkanoc :)) I znów zatęskniliśmy do naszych rodzimych pięknych tradycji świątecznych, tutaj zupełnie abstrakcyjnych…
Wiktor powiedział nam, że w Świąteczny Poniedziałek, zamiast dyngusa i polewania, w Czechach chłoszcze się rózgami! Znając nadgorliwość naszej polskiej młodzieży… chyba nie mamy najgorzej u nas z tą wodą ;)
2 komentarze:
Hey, ciesze sie ze wrociliscie do zycia na Internecie. Ale nadgoniliscie zaleglosci z nawiazka.
Najleprzgo. Janusz
To sie nazywa refleks... sorki ;) Janusz, kiedy nowe wiesci na www.wereda.com? Pozdrawiamy z mroźnego, zimowego Curacao ;)
Prześlij komentarz