5 sierpnia 2008






Zgadnijcie jak dostaliśmy się z St. Martin na Trynidad? Jachtostopem oczywiście ! :)

Tak na prawdę to złapaliśmy stopa w Trade Winds Cruise Club :) Carlton


wraz z żoną Jillian


i kumplem z pracy, Cletusem


płynęli 48-stopowym katamaranem do Bequia.
Pożegnaliśmy się więc z naszymi przyjaciółmi: Celiną, Johnym, Maturą


oraz Brendą, jej mężem

i córkami.

Brenda od 30 lat prowadzi bar z lokalnym jedzeniem oboje z mężem są rasta i nie jedzą mięsa, mimo to Brenda codziennie przygotowuje m.in. kilka różnych rodzajów mięsa, bez jego próbowania! Mówi, że gotuje z głębi serca i wie, że to co przygotowuje jest smaczne :) To właśnie w tym barze poznaliśmy Falashę, muzyka reggae, pamiętacie?

Najzabawniejsze w tym wszystkim jednak jest, że na ten sam jacht co my „załapali się” także inni jachtostopowicze... Kasia i Sławek właśnie skończyli współpracę z TWCC i nie mając żadnych konkretnych planów, postanowili zabrać się stopem na południe Karaibów. Po dwóch dobach żeglugi,

wspomagając się silnikami (wszak była to dostawa jachtu więc czas tym bardziej cenny), dotarliśmy nad ranem do malowniczej zatoki na St. Vincent.

To ta sama, w której kręcono sceny do filmu „Piraci z Karaibów”. Kilka godzin później zacumowaliśmy w Port Elizabeth na Bequia.
Podczas krótkiego pobytu na wyspie






zorganizowaliśmy sobie wycieczkę do „sanktuarium żółwi”.









Idea sama w sobie jest jak najbardziej godna poparcia, lecz chyba warunki bytowe zwierząt nie są tam komfortowe...
Mr King opowiedział do mikrofonu Patrycji o historii sanktuarium oraz o rozmaitych trudnościach, z jakimi boryka się prowadząc tego rodzaju działalność.





Z Bequia próbowaliśmy złapać następnego stopa do Trynidadu, o mały włos nie popłynęliśmy nawet statkiem handlowym... Jako, że nic nie złapaliśmy, ostatecznie ten w sumie krótki odcinek zdecydowaliśmy się pokonać powietrzem, już nie mogliśmy się bowiem doczekać, aby znaleźć się na YouYou!





Kolejna niespodzianka :) Kasia i Sławek przylecieli z nami również na Trynidad - aby pomóc w przygotowaniu YouYou do zwodowania!

Na życzenie nie zamieszczamy ich zdjęć mimo, że bardzo nam pomogli a ich wkład w „upiększanie” naszego jachciku jest nieoceniony!


Więcej o odnawianiu YouYou znajdziecie tu niebawem.

W czerwcu nieoczekiwanie trafiła nam się wspaniała okazja popłynięcia w rejs do Panamy! Sławek i Kasia dostali zlecenie dostawy katamaranu

z Trynidadu, niemalże z sąsiedniej mariny! Tak więc zrobiliśmy przerwę i po miesiącu intensywnej pracy zafundowaliśmy sobie miesięczne wakacje :)

Teraz mamy za sobą nie tylko wspaniały rejs, ale także przejście Kanału Panamskiego! Co więcej zaraz „po drugiej stronie” kanału spotkaliśmy Dave’a, właściciela Santany

– jachtu na którym przekraczaliśmy Atlantyk, a z którym rozstaliśmy się prawie dwa lata temu...
Podczas przekraczania kanału spotkaliśmy również naszego znajomego Czecha z St. Martin – Daniela.

Kilka dni później wyruszył on w samotny rejs przez Galapagos, Markizy, wyspy Wielkanocne, dookoła Hornu, by zamknąć pętlę na Karaibach. Zdjęcia z rejsu do Panamy i kilka słów komentarza innym razem tutaj.

Po powrocie z Panamy nadeszła długo oczekiwana chwila - uruchomiliśmy świeżo wyremontowany silnik!

Od jednego z żeglarzy dostaliśmy ostatnio śliczną łódkę wiosłową! Można do niej również montować silnik (jeszcze go nie mamy), albo zainstalować maszt z żaglem (jest w komplecie)! Następnym razem zamieścimy kilka zdjęć z naszej pierwszej wycieczki.


A skoro już o wycieczkach mowa, to ostatnio wybraliśmy się z Pati na wycieczkę po Trynidadzie wynajętym samochodem. O tym również opowiemy innym razem. Nie sposób też nie wspomnieć chociaż o koncercie, na który pojechaliśmy do San Fernando: zaśpiewała Queen Ifrica!!!










A teraz najnowsze wieści!

Od dosłownie kilku dni pracujemy jako załoga 86-cio stopowego (26 metrów!) drewnianego klasyka!



NORDWIND zbudowany został w roku 1939 dla niemieckiej marynarki wojennej. Dzięki ogromnemu szczęściu przetrwał do dziś i po kompletnej renowacji jest teraz we wspaniałej formie. Niczym pływające muzeum jest przykładem sztuki szkutniczej i żeglującą legendą. Po raz kolejny „praca znalazła nas” przez Internet mimo, że nasz nowy jacht czekał na Trynidadzie, dosłownie 3 mariny od nas !

Dziś, we wtorek, wypływamy do Rio do Janeiro!

W planach jachtu jest rejs dookoła świata. Trasa wiedzie wzdłuż wschodniego wybrzeża Ameryki Południowej, wokół Hornu, przez wyspy Wielkanocne, wyspy Oceanii....... A my zaciągnęliśmy się na razie na pierwsze trzy miesiące. Może to będzie najlepsza okazja, żeby zobaczyć wymarzoną, magiczną Amerykę Południową...

Czas pokaże.


Brak komentarzy:

Patronaty...